Sensacja archeologiczna w Supraślu – Tożsamość zapisana w „garnkach”

Pozory mylą…

Przy każdym odkryciu, uwagę skupiają znaleziska najbardziej spektakularne. Elementy broni czy ozdoby z egzotycznych surowców dominują nad, zdawałoby się powszechnymi i niebudzącymi już takich emocji, fragmentami rozbitych naczyń. I w zasadzie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że niepozorne znaleziska są świadectwami ważnych procesów i wydarzeń z odległej przeszłości. Potwierdzają to ostatnie odkrycia archeologiczne w Supraślu.

Funkcjonalne i symboliczne

Na szczycie niewielkiego wzniesienia w dolinie rzeki, obok niezwykle spektakularnych symboli prestiżu i pozycji społecznej (do tych należą kamienne ostrza sztyletów, ozdoby bursztynowe oraz elementy wyposażenia łuczników) odnaleziono właśnie fragmenty rozbitych naczyń. Niektóre większe egzemplarze stanowiły swoistą „platformę”, na której składano wybrane przedmioty i spalone kości. Inne były przykryciem spajającym i wieńczącym całość depozytu. Ich znaczenie nie ograniczało się jednak do przestrzeni wyłącznie funkcjonalnej.

Ewenementem odkryć z Supraśla jest to, że wszystkie ułamki pochodziły z różnych pojemników. Praktycznie każdy był również w niepowtarzalny sposób ornamentowany, a należy pamiętać, że w naszej odległej prahistorii wszystko miało jakieś znaczenie. Naczynie, nawet pospolity „garnek”, nie było tylko pojemnikiem do „gotowania zupy”, a wzory wyryte na jego powierzchni nie miały być wyłącznie „ładne”. Kształt, dekoracja i sposób wykonania naczyń zawierały w sobie pewien ukryty kod informacji, symbolikę wyrażającą tożsamość ówczesnego wytwórcy, jego grupy, klanu czy plemienia.

Tajemne rytuały – próba rekonstrukcji

Wszystko wskazuje na to, że ułamki znalezione w Supraślu nie pochodzą z naczyń, które zostały rozbite na miejscu. Poza samymi depozytami brakuje tu jakiegokolwiek, pasującego do nich fragmentu. Zatem skąd, je przyniesiono? Gdzie zostały wykonane? To pytania niezwykle trudne, na które jeszcze długo będziemy szukać odpowiedzi. Istnieją jednak przesłanki, pozwalające na formułowanie wstępnych hipotez i podjęcie próby rekonstrukcji wydarzeń, które doprowadziły do pojawienia się w Supraślu omawianych fragmentów naczyń.

Być może daleko na zachodzie Europy, nawet na jej iberyjskim krańcu (co sugerują analogie w zakresie form naczyń i sposobie ich zdobienia), grupa mężczyzn-wojowników brała udział w szczególnej ceremonii. Wiązała się ona z jakimś istotnym wydarzeniem – inicjacją wejścia młodego człowieka w krąg jednego z zamkniętych „stowarzyszeń tajemnych” lub był to obrzęd mający zapewnić pomyślność w przygotowywanej właśnie dalekiej podróży? Do uświęconego rytuału należało spożywanie specjalnie przygotowanych obrzędowych potraw i trunków. Te ostatnie, odurzając celebrantów, miały wprowadzić ich w stan pozwalający nawiązać kontakt z bóstwem. To zapewne wówczas, po zakończeniu ceremonii, rozbijano naczynia, a ich kawałki rozdzielano wśród uczestników. Ułamki były specyficznym symbolem własnej tożsamości, którą należało szczególnie chronić w czasie podróży przez dalekie, obce krainy.
Fragmentów nie wybierano przypadkowo – ta czynność była także zrytualizowana. Na każdym z ułamków zachowała się część bogatej ornamentyki geometrycznej – wzorów, które pokrywały także ich ubrania i twarze. Te szczególne znaki, tworzące oryginalne układy, odmienne dla poszczególnych rodów, klanów i stowarzyszeń, nadawały im znaczenie swoistej wizytówki (analogicznie, jak w przypadku tzw. szkockiej kraty na kiltach).

Już nie jesteśmy obcy…

Czy fragmenty naczyń rozbitych w odległych stronach i zabrane w podróż były następnie składane łącznie z cennymi przedmiotami? Wiele wskazuje na to, iż tak właśnie było. Być może w ówczesnym systemie symboliki stanowiły one znaki czytelne dla bogów i ludzi – komunikujące, że „to my dokonaliśmy odpowiednich obrzędów, złożyliśmy właściwe ofiary. W tym miejscu nie jesteśmy już obcy”.

Adam Wawrusiewicz, Dariusz Manasterski, Katarzyna Januszek